![]() |
Bieszczadnikiem sensu stricto Józef Bryndza nigdy nie był, ale komponując zbiór biografii bieszczadzkich nie sposób go pominąć. |
Powód jest ważki: i jego losy – w początkowej zwłaszcza fazie – nie różniły się niczym od doświadczeń rówieśnych mu mieszkańców tych gór, a i najważniejsze zajęcie, jakim się parał, miało ścisły związek z Bieszczadami.
Związek ścisły i poważny. Bo co w potocznym rozumieniu wyznacza zachodnią i północną granicę regionu, znanego jako Bieszczady? Tory kolejowe, oczywiście! No więc Józef Bryndza przez wiele powojennych lat, a ściślej mówiąc, w okresie, w którym PKP były przedsiębiorstwem zacnym, prężnym i prosperującym z pożytkiem, odpowiadał za stan techniczny tej granicy – jako naczelnik Sekcji Drogowej PKP w Zagórzu.
U szczytu kariery był jedynym na Podkarpaciu posiadaczem najwyższego i najbardziej prestiżowego odznaczenia branżowego, symbolizowanego odpowiednią odznaką, noszoną na prawej piersi munduru, czyli tytułu „Zasłużony Kolejarz PRL”.
Z tej zresztą racji jego fotograficzny portret widniał w swoistej „galerii sławy” Południowej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Krakowie; jako zaś, że historia lubi być plotkarska, trzeba opowiedzieć, że widocznym i konkretnym znakiem przynależności do tak szacownego grona była służbowa wołga, przydzielona skromnemu naczelnikowi z Zagórza wbrew prawidłom pragmatyki, lecz niejako na zasadzie honoris causa, i dlatego zapisana „na stan” nie sekcji, jeno okręgowej dyrekcji i dlatego paradująca po przedgórzu Bieszczadów z krakowskimi tablicami rejestracyjnymi...
(...)
Waldemar Bałda
Więcej w nr 39, NOWE PODKARPACIE z 2 października 2019 r.
Ponadto w aktualnym wydaniu znajdziesz przegląd wydarzeń z regionu, informacje sportowe, rozrywkę. Zapraszamy!
« poprzednia | następna » |
---|